Tańczyłam wczoraj od rana .Przyjechała Siostra M. z Krakowa.O 10.15 odpaliłyśmy butelkę wina.Urodzinową. :]O 13 skończyłymy i pojechała dalej.O 19 przyjechała przejazdem na szybką herbatę Chustka . Otrzeźwiałam do reszty.Cudowny dzień.Moje Kochane były , ściskały, patrzyły w oczy, śmiały się, wzruszały, rozmawiały bez końca.To Lubię.Je Kocham.**Nie mogę wrzucić zdjęć, więc musi starczyć relacja.W dzień swoich 30. urodzin odebrałam mnóstwo życzeń, co mnie cieszyło niezmiernie!Młoda rano przydreptała z workiem prezentów skonstruowanych przez siebie: 3 laurki z wyznaniem miłości, misio, który śpi z nami teraz (imię Zdzisław), opaskę do włosów. Itp. Płakałam jak dziecko...Mąż wracając z pracy zastał mnie już odstrojoną na obiad w restauracji .Najpierw weszły kwiaty , potem ON.Potem za kwiatami wyjął prezent.Zegarek, który sobie upatrzyłam KIEDYŚ.Ech, się popłakałam.Pojechalimy na obiad. A tu scena jak z filmu-M wyciąga małe, czerwone pudełeczko.Pierścionek....potem cudny tort, szampan, blask łez w kieliszkach . Takich urodzin nie miałam nigdy, przenigdy!Życzę każdemu takich urodzin. !Moje Przyjaciółki , jedna za drugą , wyznają Mu miłość !Echh. Ja staram się codziennie. I nie myślę za dużo o tym, że czasem mam ochotę Go udusić :]Miłego łykendu!!!