Narasta we mnie niepokój dot. badania.Gdybym miała siłę, to chodziłabym od ściany do ściany.(podobno to pomaga)Próbuję przeprowadzać afirmację, ale mam zamulony umysł.Trzęsą mi się ręce.*Spotkałam się ze znajomą.Straciła dziecko w ósmym miesiącu ciąży.Dziewczynka.Miała zawał łożyska.Utopiła się w wodach płodowych.Ma jeszcze dwójkę dzieci, młodsza ma 5 lat i patrząc w jej uśmiechniętą buzię i rozmawiając z nią językiem pięciolatków -głaszcząc ją po główce powiedziałam , że wiesz, chyba wszystkie cierpienia masz wynagrodzone patrząc na tego małego aniołka.Przyznała, że tak.Patrząc na cierpienia wokół ciśnie się na usta pytanie dlaczego?Zastępuje je więc pytaniem po co? Ciągle nie ma odpowiedzi.