Sprzątamy.Lekko.Wszystko w pionie.Nic nie boli.Co za różnica!*Zawsze przed wyjazdem na chemię, naświetlania - musiałam posprzątać mieszkanie na błysk prawie. Pranie zawsze zrobione, kwiatki podlane, kurz nawet starty. Pościel zmieniona, koszule wyprasowane, naczynia pozmywane czekały grzecznie na suszarce.Jakbym się bała, że nie wrócę..Ale nigdy nie wiadomo, co i jak...?Pamiętam pierwszy wyjazd na chemię do kopernika - zupełny obłęd przeżywałam.Nie wiedziałam NIC.Nie znałam NIKOGO, kto by mi mógł pomóc. Wtedy powroty są łatwiejsze - mogę bez wyrzutów sumienia zalegnąć na kanapie i spać. Dziś tak właśnie zrobię - zasnę na cały łykend.W posprzątanym, wypranym, poukładanym domu.Moje własne Katharsis.*Zabieram ze sobą poduszkę! Tą od kręgosłupa!...