Pojechałam z rana pobrać krew na markery. Jak zwykle żyły bawiły się w chowanego i zostałam pokłuta eksperymentalnie w celu odnalezienia czegoś zdatnego do wysłupania choćby odrobiny.Pod względem fizycznym przyzwyczaiłam się do ciągłego podkłuwania mnie co jakiś czas.Jednak takie małe, niewinne badanko , jakim są markery - powoduje nieustający ucisk w czaszce i wzrost ciśnienia. Żeby nie myśleć na zapas, zajęłam się wyżywaniem pedagogicznym, podsuniętym super pomysłem przez Paniąstarszą. Zaczęłam wczoraj wieczorem. Ku niezadowoleniu Młodej.Życie bywa brutalne. Nawet jak się myje zęby.*Jako uziemiona istota na kanapie zdarza mi się wieczorem na czymś zawiesić oko w TV. W niedzielne wieczory jest to z reguły zawsze "Czas Honoru". Uwielbiam z kilku względów. Nie o tym będę pisać. Nie ja jestem od recenzji. Wczoraj sobie uświadomiłam prostą rzecz. Zakładam, że znacie w miarę historię naszego kraju ;> , łatwo nam nigdy nie było. I mimo, że wojna się skończyła - Polacy i podziemie ciągle walczyło. A miało być tak pięknie - powrót do domu, machanie flagami, kwiaty, odbudowa kraju z pieśnią na ustach. O ofiarach tych dni się nie mówi. O szpiegach, donosicielach i ubekach też nie. Tak samo jest z rakiem.Oficjalne zakończenie leczenia, feta, kwiaty, szampan, konfetti.Uznają Cię wszyscy za zdrową.Ale o toczonych bitwach w środku wiesz tylko Ty.Przecież jesteś silna jak państwo polskie.Sojusznicy są, ale jakby ich nie było.W pracy tylko czekają, aż się potkniesz.I walczysz.Walczysz. Do znudzenia.Aż czujesz zmęczenie nieustającą walką, dbaniem o siebie, czuwasz, ale przysypiasz. Wróg Cię atakuje.Zdziwiona otwierasz oczy , potrząsasz głową, z uśmiechem przez łzy podnosisz się i walczysz.A co w środku?W środku krwawi Ci serce, otwierają się rany, czujesz, jak broń wyślizguje Ci się z rąk.Walcz! Nie poddawaj się!Truizm, truizm, truizm.Ale co innego można usłyszeć?