Moje idiotyczne - ironiczne poczucie humoru powróciło. (dla jednych takie, dla innych owakie)To oznacza , że mam się coraz lepiej. ;/Marzy mi się mieć osiemnastoletnią naiwność, że świat jest piękny, ludzie życzliwi, a zdrowie po prostu jest.Niestety, bagaż, jaki nam ktoś dostawia wraz z wiekiem - coraz bardziej mnie irytuje.Zmierzam do tego, iż stara jak świat prawda , że światem rządzi kasa, władza i dupa - jest zadławioną i gorzką codziennością chleba naszego powszedniego. Układy, układziki, rączki obślinione, oczka puszczone, poklepywanie po pleckach, kolacyjki - nijak się ma do mnie. Niestety. Tacy jak ja "kariery" nie (z)robią.Szkoda mi Moich Bliskich, którzy w "korpo" zderzają się z tym na codzień. Człowiek człowiekowi szmatą.Początek jest w domu. Kręgosłup moralny pionizują rodzice. Podobno.Potem w szkole dalej - konkurencja, wyścig, złośliwe uśmieszki z napisem : ja jestem lepszy na czole.Potem praca, w której podobno się pracuje. Zanim się zorientujesz, już jesteś wplątany w jakiś układ, umowę, coś - za coś, ja tobie, ty mnie, wiesz, rozumiesz.Nie wierzę, że nikt z Was tego nie przerabiał? Lub nie spotkał takiej żmijki , co to na jej widok dostawało się torsji, spluwało pod nogi, takiej, co po trupach do celu..?I tu moja ściana i powrót do siebie. I moje ulubione zdanie niejakiej Sałygi : Jestem szczęśliwa, że zachorowałam. Gdyż omija mnie budowa wieży bubel.