Zastanawiałam się , jaki dać tytuł.Ten, który jest - nie jest ani trochę dla zmyłki, to prawdziwy fakt.Ten post powinien powstać już dawno temu, ale z przyczyn technicznych rodzi się dzisiaj.Najpierw były litery. Rząd literek o przemyślanym i dojrzałym kształcie. Bez cukru, mocno, życiowo. Moc doświadczenia bije z wypowiedzi. Moc dobrego serca wyprzedza każde słowo. Kiedy jest potrzeba - potrafi wyciągnąć słownego bata i zrobić porządek z niegrzeczniuchami.Tę Moc i Życzliwość płynącą z serca okazała bardzo szybko. Za słowami poszły czyny.Bardzo dobra organizatorka, z dużą dozą cierpliwości."Przypadek" sprawił, że o moim nawrocie wiedziała jako jedna z pierwszych. Od razu zadeklarowała pomoc. I kiedy pojawiła się w Wieliszewie - od razu znalazłam ukojenie w Jej ramionach. Codzienne telefony, smsy, wizyty , które nie były logistycznie dla Niej proste - to wszystko osładzało mi pobyt w szpitalu. Kiedy przyjechała do mnie na cały dzień (to była sobota)zostawiając swoją psinę w domu samą , kiedy widziałam przez okno, jak wysiadając z taksówki taszczy ciężki plecak pełen niespodzianek dla mnie - łzy kapały mi przez ramię. Kiedy spędziłyśmy cały dzień na rozmowach, przytulaniu, na łzach i uśmiechu - uwierzcie, czułam się jak małe dziecko. Otoczenie szpitala nie zdołało zatrzeć wrażenia bezpieczeństwa i uczucia, że nie jestem sama.Jest wspaniałą przyjaciółką, niesłychanie ciepłą Kobietą, wielką Wojowniczką, która potrafi opiekować się innymi wojowniczkami. Spędziła bardzo dużo czasu z Asią, mając zupełną świadomość, jak BYĆ z Kimś tak chorym, JAK pomóc, jak po prostu BYĆ. Dyskretnie, po cichutku, bez przymierzania chustki, bo od razu było Jej z Chustką do twarzy.Panistarsza - to dla Ciebie , w podziękowaniu za to, co dla nas robisz :