Poranna rosa obmywa wyczyszczone niedzielą buciki.Nerwowym ruchem szukam klucza od samochodu, trzymając pod pachą torebkę.Coś mi wpadło do oka.Klnę na cały świat, bo makijaż.Włosy wyczesane staranował mi wiaterek. Poranny.W samochodzie głową przestawiam lusterko. Słońce i tak świeci .Jedziemy.Stoimy.Przejazd zamknięty.Jest czas na szybkie poprawki.Telefon już dzwoni.Gdzie jesteś? Gdzie jestem? Już za chwilę będę.Szybki całus Młodej i porwał mnie nurt. Wyścig.Tak było kiedyś.Dziś rosa wywołuje uśmiech na twarzy.Nie szukam klucza od samochodu, bo ma on swoje miejsce.Nawet jeśli coś mi wpadnie do oka - żaden problem. Makijażu nie ma.Włosy codziennie same się układają.Słońce tak świeci dla mnie , że wsiadam do auta jak szczęśliwy człowiek.Przejazd może być zamknięty. Jest czas na rozmowę i wygłupy.Telefon zapomniany leży pod poduszką.Wbrew Młodej zaprowadzam Ją do szatni, bo tak.Wracam do domu i sączę kawę.Planuję swój dzień po swojemu. Nie po czyjemuś.Bo tak.