To my :)Wiem, że już wiecie, czytaliście, widzieliście, klikaliście.Tym razem Warszawa mnie urzekła. Może po prostu dojrzałam do niej/lub ona do mnie?Badanie było przeprowadzone wzorowo. Byłam pierwsza na liście badanych. Bardzo miła obsługa medyczna przeprowadziła mnie przez swoje procedury wzorowo. Jedyny problem był z wkłuciem wenflonu, ale przecież to normalne , gdy używa się ciągle jednej ręki do pobierania krwi z żyły.Następny krok to wypicie kontrastu w ilości oszałamiającej jak na pusty żołądek - 0,5 litra ! Oj, cały dzień odbijał mi się anyżkowo-ziołowy posmak! Wypijając kontrast leżałam sobie na fotelu i szczerze mówiąc - zdrzemnęłam się ! ( dobrze, że nie chrapnęłam - ostatnio tak lubię)Kiedy zapakowano mnie do tomografa (nówka sztuka) pomyślałam -"C'est la vie" - badaj, szukaj, tylko nie znajdź za wiele .Po badaniu nastąpiła milsza część dnia - spotkanie z Nią. A precyzując z Nimi - Ona i Niemąż , który jest nie mniej fantastyczny od Niej. W głębi urokliwej i starej części Warszawy zjedliśmy, pośmialiśmy, poprzytulałyśmy się, po czym odjechalimy w dwie różne strony. Z ciągłym uczuciem niedosytu. Jednak rak się przydaje. Gdyby nie rak - nigdy byśmy się nie spotkały. Łączy nas tyle samo, co nas dzieli. Jest równowaga. Chustka - kocham Cię - i pamiętaj - zaczekaj za mną!Wyniki PETa będą może w piątek.Czekam z wielkim zniecierpliwieniem, gdyż wraz z tym czekają moje plany na następny miesiąc.Ale raków nie obchodzą nasze plany. Mam nadzieję, że mój rak liczy się ze mną, bo jak nie to pokażę mu , gdzie raki zimują!