Chciałam zrobić swojemu dziecku ukochanemu przysługę ...Molestowała mnie o wycieczkę rowerową.No dobrze.Na wielkiej łące, tuż niedaleko mostu (tam wiecie gdzie - przy parku) nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji.Młoda jechała przede mną, więc na moich oczach prawie przefrunęła rowerem i przewróciła się na prawy bok z takim rozpędem, że mi serce stanęło w poprzek oraz moje świeżo ufryzowane włosy stanęły dęba!OMG!Jak szybko upadła, tak szybko wstała. Przypominała mi małego, przestraszonego ptaszka.Rzuciłam swój rower i drżąc , jąkając się i trzęsąc pytałam, oglądałam, tuliłam. Cała była, w jednym kawałku.Z roweru spadł łańcuch , więc do domu wracałyśmy pieszo. Garść przeżyć - bezcenna.- Wiesz mamo - widziałam w Twoich oczach przerażenie. A przecież mi się nic nie stało. Jeden siniak.. - śmiała się POTEM.Nic się nie stało... nic się nie stało...Stało się. Ale to się zrozumie POTEM.Znacie to?