Marty stan ogólny powoli wracał do poprzedniej normy , a ja dopinałam ostatnie szczegóły pobytu w Alder Hey i nasz wylot helikopterem. Pieczę nade mną roztoczył już Szpital w Crumlinie, bo właśnie stamtąd cały czas dzwonił telefon do mnie i ustalano szczegóły naszego transferu do nich. Zdziwiłam się jak łatwo mi przyszło zrozumieć wszystko co mówiła do mnie Mary ( pracownik socjalny w Crumlinie), hahaha, przeszkolona na liverpoolskim akcencie to teraz żaden inny mi nie straszny :))
Bardzo ucieszyłam się,że wciąż maja ochotę nas stąd zabrać helikopterem i tylko zmienili datę o jeden dzień, czyli wylot 19 tego marca.......super zbieg okoliczności, bo w tym samym dniu przylatują do Irlandii Dziadkowie :))
Chyba wszyscy się już cieszyli,że wylatujemy, bo te ostatnie chwile były w tak miłej atmosferze, że zapominało się już o tych wszystkich innych emocjach.Spotkała nas nawet niespodzianka, która w dużo późniejszym okresie okazała się dla mnie zbawienna lekcją. Otóż jedna z ulubionych pielęgniarek , bo zawsze uśmiechnięta i w dodatku podobna do naszej, polskiej tancerki - Edyty Herbuś, zaproponowała nam zamiast prysznica - kąpiel. Do tej pory Marta była myta tylko pod prysznicem, siedząc na plastikowym krześle, ale po tych kilku dniach leżenia , po ciągłym przybieraniu na wadze jej nie wyćwiczony kręgosłup i mięśnie krzyża odmówiły posłuszeństwa już kompletnie. Razem z pielęgniarką,przetransportowałyśmy Martę na specjalne łóżko, którym zawiozłyśmy ją do łazienki i tam , też prysznicem umyłyśmy. Komfort o niebo lepszy, teraz dopiero poczułam jak ważne są takie proste sprzęty- łóżko obite ceratą, rozkładane z każdej strony i z odpływem na wodę. Rewelacja!!!!
A to nasza wybawczyni :))Sobowtór Edyty Herbuś jak zaczynała być sławna