Czy rak szyjki macicy za 10 lat przestanie być problemem? Tak, ale nie u nas! - pisze prof. Marzena Dębska i przywołuje jako wzór Australię. Zastanawia się też, co zrobić, by szczepienia i testy HPV stały się w Polsce powszechne. Bo "tu chodzi o ludzkie życie". 

Przytaczamy wpis na Facebooku prof. Marzeny Dębskiej. Warto przeczytać. 

"W zasadzie to nie jest zaskakująca wiadomość. Australia żegna się z rakiem szyjki macicy jako problemem zdrowia publicznego. Już w 2022 roku osiągnęła jedną z najniższych na świecie zapadalności, a obecne twarde dane przedstawione przez Ministerstwo Zdrowia potwierdzają prognozy publikowane w The Lancet w 2018 roku: za 10 lat lekarze w Australii zobaczą raka szyjki macicy najprędzej wtedy, gdy przyjedzie do nich pacjentka z zagranicy — na przykład z Polski.

CUD? Nic podobnego, drodzy antyszczepionkowcy.

Jeszcze pod koniec XX wieku statystyki i prognozy w Polsce i Australii dotyczące raka szyjki macicy były bardzo zbliżone. W XXI wieku zupełnie się „rozjechały”. U nas każdego roku wciąż rozpoznaje się ten nowotwór u ok. 2,5–3 tys. kobiet, a około 1,6 tys. z nas rocznie z jego powodu umiera.

Standaryzowana zapadalność w Polsce wynosi ok. 12–19 przypadków na 100 000 kobiet rocznie kilkukrotnie więcej niż w Australii. W Australii wykrywa się głównie u kobiet starszych i tych, które nie korzystają z profilaktyki. Obecnie zapadalność to ok. 6–7 przypadków na 100 000 kobiet rocznie, a liczba zgonów, choć nadal istnieje, spada systematycznie (ok. 200–300 rocznie).

W 2035 roku Australia ma osiągnąć próg eliminacji, czyli bardzo małą liczbę przypadków — poziom tak niski, że rak szyjki macicy przestanie być realnym problemem. Kraj jest światowym liderem w szczepieniach i diagnostyce HPV. Pierwszą szczepionkę przeciw HPV, odpowiedzialnemu za rozwój raka szyjki macicy, zarejestrowano w 2006 roku, a już w 2007 Australia wdrożyła powszechny, bezpłatny program szczepień. Obejmował on dziewczęta w wieku szkolnym, a młode kobiety do 26. roku życia mogły zaszczepić się również bezpłatnie. Starsze kobiety także mogły uzyskać szczepionkę nieodpłatnie po konsultacji lekarskiej.

W 2013 roku do programu włączono chłopców i mężczyzn — nie tylko po to, by „nie roznosili wirusa”, ale także by uniknęli raka prącia, krtani i odbytu, wywoływanych przez HPV.

Australia miała świetne statystyki cytologii (ok. 90% kobiet wykonywało ją regularnie), ale to było za mało. Powszechna cytologia, nawet płynna, nie mogła wygrać z badaniem na obecność zakażenia HPV, rozwijającego się bezobjawowo.
Dlatego w 2017 roku wprowadzono powszechne testy genetyczne HPV (HPV DNA) jako główne badanie przesiewowe. Kobiety w wieku 25–74 lat mogą wykonać bezpłatny test HPV, nawet dyskretnie w domu, dzięki możliwości samodzielnego pobrania wymazu. Wciąż jednak większość Australijek korzysta również z regularnych wizyt ginekologicznych — i bardzo dobrze, bo HPV nie jest jedynym zagrożeniem.

Polska może być jak Australia? TAK! Ale na razie tylko teoretycznie.

Program bezpłatnych szczepień przeciw HPV — dodatkowo ograniczony wiekowo (9–14 lat: szczepionka 9-walentna, 15–18 lat: 2-walentna) — mamy dopiero od dwóch lat. Wdrożyliśmy go jako ostatni kraj w UE i EOG.
Powszechne, bezpłatne testy HPV uruchomiono dopiero w 2025 roku. Świetne programy. Co z tego, skoro nie korzystamy z nich? W grupie 9–18 lat wyszczepionych jest zaledwie ok. 16% dzieci. Nie pomogły kampanie edukacyjne, nie pomaga dostępność szczepień w szkołach.

Jaki jest sens mówić o testach i szczepieniach dorosłych, skoro Polacy nie chcą ratować własnych dzieci przed rakiem ZA DARMO? Nie przekonuje przykład Australii, nie przekonują twarde dane. Wiemy lepiej — i umieramy.

„Eksperci” z internetu, dowodząc, że „szczepionka nie działa”, wskazują, że śmiertelność jest nadal wysoka. Tak — jest i będzie, jeśli się nie opamiętamy. Teraz umierają kobiety, które nie mogły się zaszczepić 10–30 lat temu. Za 20 lat umrą te, którym dziś nikt nie mówi, że szczepienie i testowanie na HPV ma sens w każdym wieku. Za 40 — te, którym teraz rodzice odmawiają szczepienia.

Wprowadzić obowiązek i testy domowe? Można. Ale przymus często wywołuje efekt odwrotny do zamierzonego. Bardziej widziałabym naprawdę powszechne, „z automatu”, szczepienia WE WSZYSTKICH szkołach, a w przypadku odmowy - obowiązek zgłoszenia się opiekuna do szkoły, zapoznania ze szczegółową informacją na temat szczepienia i podpisania oświadczenia, że opiekun prawny świadomie naraża swoje dziecko na raka - szyjki macicy, odbytu, prącia, gardła i inne nowotwory. (...). 

Tu chodzi o ludzkie życie."

Zdrowia i trzymajcie się. I szczepcie.