Ostatnie odpowiedzi na forum
Bardzo współczuje Wam dziewczyny tak ciężkiej sytuacji. Chciałam Wam tylko napisać, żebyście pamiętały o tym, ze nikt absolutnie nie wie ile czasu mu zostało. I jakakolwiek sytuacja zdrowotna by nie była postarajcie się spędzić z chorym rodzicem jak najpiękniej ten wspólny podarowany Wam czas. Może to czas, ze można się odwdzięczyć za troskę i wychowanie. Wiem jakie to ciężkie, bo sama ten ból nosze w sobie.
Moja mam dziś pierwszy raz od lutego wyszła na spacer. Pooglądala jak piękna jest wiosna, posiedzialysmy na ławce, ciagle rozmowa uciekała w stronę choroby choć obie bronilysmy się przed tym. Można by powiedzieć, ze piękny dzień gdyby nie to co przeżyłyśmy. Dobrze jednak, ze czlowiek nie wie co go czeka.,
Kasiulek wiem jak to jest jak traci się nadzieje i świat wali się na głowę. Sytuacja Wasza rzeczywiście ciężka. Ale napisze Ci coś, co mówili mi ciężko chorzy ludzie w szpitalu, tacy którzy brali chemię paliatywna. Dopóki trwa życie jest nadzieja. A taka chemia może zatrzymać rozwój choroby na wiele lat. I ja myśle, ze ta wiara że jednak leczenie da taki efekt to siła napędowa. I nie wolno jej nikomu odbierać. Bardzo Wam tego życzę, aby chorobę jednak udało się powstrzymać.
Aniaem moja mama brała chemię i radioterapię za jednym zamachem. Z moim starszym synem 8 latkiem jeździłam ja odwiedzać. Nie ma żadnych przeciwwskazań dla dzieci.
Aniaem z tego co piszesz chyba chodzi o to by radioterapia zmniejszyć masę guza by moc go zoperować. Większość osób, które tutaj piszą właśnie spotkała się z takim leczeniem. Napewno guz się zmniejszy wiec tato poczuje ulgę. Co do chemii doustnej to największy plus jest taki, ze można brac w domu, dla psychiki chorej osoby bardzo ważne. Co do reszty nie wiem, ale nie spodziewałabym się kokosów. Zreszta zobaczycie jak już będziecie mieć decyzje co dalej. Skoro zaczynacie to życzę powodzenia i trzymam mocno kciuki by wszystko poszło zgodnie z planem.
Nie nie trzeba być na czczo.
Viomi tak planuje właśnie. Ale dziękuje za podpowiedz.
Dziś moja mama była na kontroli w Instuytucie. I wiecie co? Pani dr zbadała ja i powiedziała, ze guza to ona już tam nie czuje. Wiem, ze to nic nie znaczy, ze trzeba poczekać na badania ale nawet nie wyobrażacie sobie jak to mamie dodało skrzydeł.
Izabela bardzo mi przykro z powodu Twojej kuzynki. Zycie jest tak niesprawiedliwe. Zostawiła małe dziecko, zamiast się nim cieszyć tu na ziemi. Strasznie smutne. Trzymajcie się.
Co do badań genetycznych tez myślałam, ale nie wiem czy dałabym radę przyjąć to na klatę. Nie wiem czy będę umiała żyć z wiedza, ze mogę zachorować. Dlatego to odłożyłam. Ale postanowiłam, ze będę robic kolonoskopię. Mam skierowanie ale na razie nic z nim nie robię. Boje się tego badania, nie ukrywam. Jeszcze bardziej boje się wyniku. Poza tym ostatnio nie miałam czasu by się tym zająć, ale teraz się trochę poluzuje to biorę się za to.
Aniaem moja mama miała radiochemioterapie. Leczenie było prowadzone w szpitalu, miało trwać 6 tygodni 30 naświetlań i dwa cykle chemii 5 fluorouracyl.
Radioterapia osłabia bardzo, ale chemia podana w tym samym czasie co radio dobija. Były bardzo duże spadki morfologii, podawano płytki, leczenie było na trzy tygodnie wstrzymane.
Nie wiem czy będziecie mieć takie samo leczenie, wiec nie kieruj się za bardzo tym co pisze. Moja mama miała raka płaskonabłonkowego a tego drania tak się leczy. Może u Was będzie inaczej i nie będzie musiał tata zostać w szpitalu.m
Izabela ja tez tego nie rozumiem. Ale tak dziś napisała choć mówiła dwa miesiące temu coś innego. Mama nie miała jeszcze po leczeniu zadnych obrazowych badań wiec nie wiedza co się tam dzieje. Wiesz mi się jednak wydaje, ze tutaj nie można żadnych reguł wprowadzać. Ta choroba jest nieprzewidywalna.
Pamiętasz jak niedawno martwiłam się tym suvem???? Wykrakałam to, takie miałam przeczucie.
A co jeśli z tego węzła jakaś pojedyncza komórka przedostała się dalej??? Tego nikt nie zagwarantuje. Tego się boje, tak zwyczajnie w świecie.
Ale będę starała się o tym nie myślec. Nic mi to nie da, wiem. Trzeba jakoś starać się pozytywnie patrzeć do przodu. I brać z życia to co najlepsze póki życie trwa.
Q
Mama chyba nie czytała wypisu. Nie ma siły. Rana bardzo pomału się goi. Może jesteśmy w połowie drogi.
Avietta mogę tylko Ci napisać to co doczytałam. Suv do dwóch jest jeszcze ok, powyżej może oznaczać, ze tam są komórki rakowe. Chyba wiec rzeczywiście nie jest dobrze. Przykro mi bardzo. Musicie porozmawiać z lekarzem co dalej. Daj znać koniecznie co Wam powiedzą.
Ale już ńiczego nie jestem pewna. Lekarka mówiła nam po badaniu pet, ze nie ma przerzutów. A dziś na wypisie jest tekst, ze byl rozsiew do pojedynczego węzła ( pewnie ten z suvem 2). Aż mnie ścięło z nóg.
Mówiła tez, ze mama ma dobre wyniki krwi a na wypisie są podwyższone parametry stanu zapalnego, wysokie Crp i leukocyty. Takie informacje nam przekazuje.
Izabela również nie ma we mnie zgody na takie sytuacje. Nie mogę pojąć jak dobry Bóg może pozwalać na takie nieszczęścia. Bo gdy odchodzi starsza osoba to jeszcze jakoś sobie to tłumaczymy. Ale dla młodego życia tego wytłumaczenia nie ma. W naszym otoczeniu tez kilka bardzo przykrych sytuacji dotyczących młodych ludzi. Kilka osób nie ma już wśród nas, jedna bardzo okaleczona ( bo rak dotyczył oka) żyje.
Avietta i ja trzymam kciuki. Pewnie już znasz wynik, mam wielka nadzieje, ze jest wszystko ok.
Moja mama dziś wraca domu, w piątej jednak ponowna wizyta już w poradni onko, pani dr chce zrobić badania krwi i zobaczyć czy wszystko ok. I dobrze, sama będę spokojniejsza jak ja zobaczą.