Ostatnie odpowiedzi na forum
Czasem zaglądam tu i czytam chyba wszystko, albo prawie wszystko. Trzymam kciuki.
Majo. Sa specjalne zastrzyki na poprawienie krwi. Zapytaj lekarza.
Poczytałam trochę zaległości. Pozdrawiam wszystkich i przykro mi, że ktoś odszedł. Trzymaj się. Pomimo bólu bliskich chory przestaje cierpieć i ja zawsze tak to tłumaczę jeśli ktoś straci bliską osobę.
Znośnie. Operacja, chemia, operacja, chemia itd.
Bardzo przepraszam za mój wpis. Walczcie, bo warto. Mój tata jest doskonałym przykładem. On już wygrał i każdy dzień to wygrana od 2,5 roku. Nie ważne co przed nami.
Ogólnie po całej tej sytuacji czuję się jak zbity pies i odchodzę z forum.
151079@wp.pl
Jeśli ktoś ma ochotę na prywatny kontakt.
Powidzenia życzę wszystkim i więcej siły niż ja w dniu kiedy wpisałam na forum, że mi ciężko.
Może teraz ja. Istotnie, post Sierotki był dla mnie w pierwszym momencie jak walnięcie kijem w łeb, ale potem się zastanowiłam i pomyślałam, że zarówno chorzy jak i rodziny- tak naprawdę każdy z nas jest sam ze stresem i problem. Nauczka taka, żeby przy kolejnym dołku emocjonalnym nie pisać na forum, bo chyba jest tu pierwszy raz taka sytuacja. Bardzo Was wszystkich przepraszam, ale ja też mam życie, które się zmieniło- chorego tatę, mamę, 2 dzieci, rozpadające się małżeństwo, bo ciągle jestem z rodzicami. Prowadzę firmę. Na noc łykam tabletki nasenne, na dzień uspokajające, żeby przetrwać każdy dzień, bo każdego dnia udaję przed tatą, że wszystko jest i będzie ok, każdego dnia go okłamuję z uśmiechem na twarzy, bo lekarz prosił, żeby był w dobrym nastroju... I nie chcę już więcej nic pisać, bo zostałam sama- z kłamstwem, ze smutkiem, bólem i to jest mój ból.
Tata ok, trochę męczą go upały. Wybiera się za tydzień sam na tor wyścigowy jako gość honorowy.
I pierwszy raz popłakałam się czytając to forum.
I jestem zmęczona.
Ale wszystko u nas ok.
Uważam, że tata jest mega dzielny i wszyscy mamy prawo do gorszych chwil. Nie ma co się oszukiwać, że bajka ze szczęśliwym zakończeniem to nie scenariusz dla nas. Tata chemię ma w Fordonie u dr Tujakowskiego, a operowany był w Szpitalu Jurasza przez doc. Słupskiego.
Witajcie, zaglądam, ale nie piszę. Sama nie wiem dlaczego. U nas sytuacja taka, że tata fizycznie w rewelacyjnej kondycji, psychicznie ogólnie też ok, są chwile kiedy mu smutno, ale jest bardzo, bardzo dzielny. W tym roku miał 2 operacje przerzutów do wątroby. Podczas drugiej nie udało się usunąć zmiany tylko przeprowadzono alkoholizację, będzie po 29tym nadal dostawał chemię i w lipcu kolejna operacja alkoholizacji zmiany w wątrobie. Wiem, że to już beznadziejna sytuacja, ale nie rozmawiamy o tym. Żyjemy z dnia na dzień, a ja robię wszystko żeby był szczęśliwy. Jsk zawsze wszystko robi sam:
- sam jeździ na badania
- sam jeździ na motorze, nawet woził mnie pare dni temu na ścigaczu Yamaha- taki kolos co 300 kg waży
- pracuje w gospodarstwie
- zarządza pracownikami
Życie wygląda tak jakby wszystko było ok.
Cześć. U nas ogólnie ok. Tata wyciągnął motor i zamierza jeździć (ścigacz, 300kg), chemię znosi dobrze. Wczoraj miał TK, czekamy na wynik. Martwię się, ale mam nadzieję, że będzie znośnie. On ma tyle siły i energii. Pozdrawiam.