W listopadzie 2010 przedłużyła mi się miesiączka, trwała 3 tygodnie. Byłam słaba, lekarz, szpital i pytanie pełne ironii "to co... takie lekkie przedłużenie okresu i pani od razu w szpitalu?". Zrobiło mi się wstyd... Oczyszczanie macicy, wynik histopatologiczny "stan przedrakowy". Ja??? stan przedrakowy??? e tam... nie możliwe. Konsultacja z lekarzem na oddziale ginekologicznym z nadzieją na więcej informacji. Wszystko powiedziane jakby do gorszego egzemplarza kobiety, a nie powiedziano prawie nic. Zapytałam o szczegóły tego raka, pokazano mi prawie drzwi mówiąc, że mam iść po skierowanie do szpitala jak najszybciej bo tu nie ma o czym mówić, trzeba po prostu usunąć macicę i już! Operacja miała się odbyć w miejscowym szpitalu powiatowym, na oddziale ginekologicznym.