Wróciłyśmy do domu i od razu zaczęło się planowanie wyjazdu do Anglii.Tak naprawdę to sama nie wiedziałam co ważniejsze.... po prostu wyciszyć się i czekać, czy wprowadzać wyjazdowe podniecenie,żeby Marta nie wyczuła napięcia i też się cieszyła z wyjazdu...... co nas tam czeka?jak tam dolecimy?jak się dogadamy? na ile tam jedziemy?
Kompletna pustka w głowie i strach przed nieznanym. Ja nie bałam się operacji, ja bałam się być tam sama....... bałam się,że nie będę potrafiła się dogadać tak jak chcę. To horror, mówić o życiu swojego dziecka tylko prostymi zdaniami, prostymi słowami....nie móc wyłapać z kontekstu tych niuansów, które czasami doktor czy pielęgniarka chcą dyplomatycznie przemycić w informacjach. Irlandczycy do tej pory rozpieścili mnie pochwałami , jak to świetnie mówię, jak to sobie radzę....ale zawsze wiedziałam,że to wynika z ich życzliwości a nie rzetelnej oceny. Jak będzie teraz???Jak Anglicy przełkną mój polsko-irlandzki akcent, tak daleki od angielskiego,a Liverpool w ogóle słynie z charakterystycznego akcentu?? Jeśli się Wam wydaje,że umieć słowa czy gramatykę to już wszystko , to niestety wyprowadzę was z błędu. Spróbujcie czasami powiedzieć niektóre angielskie wyrazy z naszym akcentem......dla nich to obce słowo choć wydaje nam się ,że czytamy poprawnie.....ech, myślę sobie,że przed wyjazdem właśnie tego uczepiłam się najbardziej,żeby nie myśleć o innych lękach.
Marcie,żeby nie myślała za dużo zafundowałam spacery po mieście i sklepach. Wciąż rosła na sterydach,więc nowe ubrania na wyjazd i buty (ech......użyte tylko na podróż). Poszłyśmy też do fryzjera . "Włoski na bliznach zaczęły odrastać i kontrast z długimi był wyraźny".....to oficjalna wersja dla Marty......tak naprawdę, to chciałam,żeby miała króciutkie, bo nie wiedziałam ile będzie leżała w łóżku i czy aby tym razem nie zgolą jej głowy całkowicie. Poza tym, to urozmaicenie od szpitala posiedzieć sobie w salonie piękności :)))Ponieważ to był salon Kasi z polskiego sklepu, to Marta już wcześniej była tu stałą bywalczynią. Dziewczyny znały ją tu bardzo dobrze, ale nie widziały od czasu zachorowania. Kiedy zobaczyłam jak Agata-kosmetyczka, po przywitaniu z Martą, chowa się na zaplecze i ma łzy w oczach pomyślałam sobie,że chyba święte jest powiedzenie ,"CO NAS NIE ZABIJE , TO NAS WZMOCNI" bo ja już zdążyłam się przyzwyczaić i oswoić do zmiany wyglądu Marty,dopiero otoczenie przypomniało mi, że choroba zmienia ..... na szczęście nie uśmiech tej Małej Damy :)))
Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak ważne jest robienie zdjęć??Pamiętam swój pierwszy , własny aparat, w trzeciej klasie szkoły średniej. Nie było możliwości robienia tysięcy fotek i wybrania tych najciekawszych, była klisza na 24 lub 36 klatek i trzeba było dokładnie wiedzieć co się chce ująć. Pamiętam wtedy z Anią i Wiolą (byłysmy jak Święta Trójca w szkole średniej) pojechałyśmy do Ustki i robiłyśmy sesję zdjęciową......fajne czasy.....ech........ale do rzeczy, otóż wspominam tutaj o tym, bo kiedy pakujesz rzeczy w nieznane Ci miejsce, na nieokreślony czas to naprawdę zastanawiasz się nad ilością bielizny czy koszulek??? Co jest namiastką bliskich osób, znajomych miejsc , w których czujemy się bezpiecznie....zdjęcia, tylko one mają wtedy tę moc.................róbcie ich w życiu jak najwięcej, bo nigdy nie wiecie, jaką w przyszłości mogą rolę odegrać.
Mój przyjaciel kiedyś miał teorię: "Nie Aguś, nie latam z aparatem jak poparzony i nie pstrykam wszystkiemu co podejdzie pod obiektyw zdjęcia. Mam zasadę,że tak naprawdę obrazy , które widzę zatrzymuję w sobie, one i tak są zawsze inne , niż te na wydrukowanym papierze....Mój album - to moja pamięć".
Nigdy się z tym nie zgadzałam,wiedział,że jestem maniaczką "chwil utrwalonych" :))i dzięki Bogu. Powiem Wam,że w tych dniach , kiedy próbowałam nas z Martą spakować to pierwsze co , to włożyłam zdjęcia....pomyślałam sobie,że dobrze będzie tam patrzeć w ciepłe , błękitne oczy Dziadka Franka- Mojego Taty, i zarażać się serdecznym uśmiechem Babci Zosi - Mojej Mamy....chociaż to będzie papier .... Spakowałam też zdjęcia chłopaków (Przemka i Wojtka), bo chociaż mieli przyjechać w tych dniach operacji, to dobrze,żeby Marta patrzyła na nich codziennie....chociaż to będzie papier, znalazłam też zdjęcie Marty wśród zbóż w Polsce ( miała tam ok. 5 lat), bo wiedziałam, że wtedy ani ataki lęku jej nie dokuczały ,ani brak Taty, który wyjechał "za chlebem" do Irlandii, tam był jej azyl, to była namiastka spokoju.......chociaż na papierze.
Ciężkie to było pakowanie......patrzyłam na te zdjęcia i patrzyłam...... żeby tak mieć wehikuł czasu, żeby tak poczuć chociaż przez chwilkę ten błogi czas, kiedy tylko problemy z pracą czy z niezapłaconymi rachunkami spędzały nam sen z powiek. Żeby w głowie było przez moment cicho i nic nie krzyczało : Marta już wtedy miała guza???Biega po łące....uśmiechnięta ....a Pan Jegomość juz wtedy rósł?? Jakim cudem tego nie zauważyłam? Czy naprawdę nie było żadnych symptomów???Czy nie zbagatelizowałam czegoś ważnego???........ Gdybym zdobyła wehikuł, to co?? No co??? Guzik z pętelką.....nie zapobiegłabym niczemu....najwyżej ,wcześniej wykryty byłby mniejszy i może łatwiejszy w leczeniu , ale i tak by był!!!!!! To do mnie dotarło............ "CHOĆ BARDZO CHCEMY, NIE NA WSZYSTKO MOŻEMY MIEĆ WPŁYW".Torby spakowane, bilety zabukowane na 24-ego lutegoITINERARY/RECEIPT - All times are local.GOING OUT From Dublin (DUB) to Liverpool (LPL)
Tue, 24Feb09 Flight FR 442 Depart DUB at 07:45 and arrive LPL at 08:35PASSENGERS 1. MRS AGNIESZKA BARSKA ADT 2. MISS MARTA BARSKA CHD.......... tryby maszyny ruszyły.... Liverpool czeka, a w nim nadzieja, którą wciąż mamy.
P.S.
Renata K. ( Polska)"Witaj Aguś. Trzymam bardzo mocno kciuki, bo wiem co przeżywacie. Ale drugiej tak WIELKIEJ OPTYMISTKI jak Ty, to ja nie znam. Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałaś i co mi kazałaś napisać - psalm... (teraz nie pamiętam który),ale Konrad go do dziś nosi w portfelu i jak dotąd to się udaje nam, całe stada ANIOŁÓW nad nami czuwają. Serdecznie Was pozdrawiam i bardzo dużo sił i zdrowia Wam wszystkim życzę. Renata K., buziaki"Pewnie,że pamiętam , który psalm, bo dzieci w tornistrach zawsze go mają....dzięki Reniu,że mi o tym przed Liverpoolem przypomniałaś, bo już wiem gdzie psalm spisany na karteczce będzie przy Marcie.... Fredziu od tej pory "dźwigał" go na plecach przyklejonego plastrami ...hahaha, "szpitalny Misio"- przyjaciel Marty od lat, dostała go ode mnie kiedy wróciłam z Anina po operacji serca. Tam był w szpitalu tylko jeden kiosk i tylko dwa Misie....Wojtek dostał wtedy Koale a Marta- Fredzia ...... dzielnie nad nią czuwa do dzisiaj.psalm 911 Kto przebywa w pieczy Najwyższego i w cieniu Wszechmocnego mieszka, 2 mówi do Pana: "Ucieczko moja i Twierdzo, mój Boże, któremu ufam". 3 Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. 4 Okryje cię swymi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła: Jego wierność to puklerz i tarcza. 5 W nocy nie ulękniesz się strachu ani za dnia - lecącej strzały, 6 ani zarazy, co idzie w mroku, ni moru, co niszczy w południe. 7 Choć tysiąc padnie u twego boku, a dziesięć tysięcy po twojej prawicy: ciebie to nie spotka. 8 Ty ujrzysz na własne oczy: będziesz widział odpłatę daną grzesznikom. 9 Albowiem Pan jest twoją ucieczką, jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego. 10 Niedola nie przystąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu, 11 bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach. 12 Na rękach będą cię nosili, abyś nie uraził swej stopy o kamień. 13 Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać. 14 Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię. 15 Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę. 16 Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.