Gwóźdź programu już jutro;) I'm so excited! Dłuuuuuuuugo czekałam na ten dzień. I sumie dopiero wczoraj poczułam ten klimat wiekopomnej chwili. Ogólnie czuję się słabowato, jem śladowe ilości ze względu na moje porysowane gardło, rozpalony przełyk i dżunglę w ustach. I otumanionam pewnie przez morfinę, która jednak działa zajebiście, bo nie boli nic, ale jestem zdeczka splątana;) więc nie wiem czy to co napiszę, będzie mieć sens;] Wczoraj jak zobaczyłam jak mój brat dawca czeko-Lucjan wchodzi do sali obok nr 9 nie mogłam przestać się śmiać! Co za surprise! Wiedziałam, że będzie gdzieś tu leżał, a że leży obok to mega zdziwienie. I w sumie zrobiła się taka domowa atmosfera, bo gadać sobie możemy choć przez drzwi i w masce, ale znajoma głowa i ta świadomość ciągle pozostaje;] A akcję wczorajszą odwaliłam przednią, bo zaczęłam się dusić;) nie wiadomo skąd i why zrobiło mi się ultra słabo aż tak, że już miałam szarzącą się ramkę na mojej wizji i dostałam takiego ataku kaszlu, że nie dało rady mnie uspokoić. Po ok. 30min. po odstawieniu morfiny, podaniu tlenowych wąsów, podnieśieniu nóg w górę i przyspieszenia NaCl na maxa doszłam do siebie. Aczkolwiek morfina znów wróciła na tapetę, w mniejszej dawce (z 40mg zeszliśmy do 20), ale muszę powiedzieć, że i tak działa pięknie - nic mnie boli. Już nawet poczułam efekt abstynencyjny podczas tej przerwy, you can call me junkie;) Jutro napiszę do Was jako przeszczepieniec;) i czeka was mała niespodzianka na blogu!;] ______________________________________________________________________________ Fanfary;) turututu!