Jak walczyć z rakiem
Witam.
Doskonale wiem, człowiek reaguje jeśli słyszy diagnozę ‘rak”, bardzo ważne jest wsparcie najbliższych i nie tylko. Piszę do Was, ponieważ moja mama została dotknięta tą chorobą dla mnie był to szok nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. W tym momencie spotkałam ludzi którzy mi pomogli dzisiaj ja pomagam innym. Moja mama wygrała tą walkę trwało to trzy długie lata.Pamiętam do dziś słowa lekarza-onkologa „ .... Pan Bóg nad panią czuwa nie wiem co się stało ale guza nie ma. przerzutów też nie ma i markery są dobre .....”Gdyby ktoś był zainteresowany może się ze mną skontaktować i pomogę mu anna_ciurkot@wp.pl
-
Justynko w tych naszych chorobach to ta cierpliwość niekiedy wystawiana jest na próbę.
Nie powiem ,aby to było moją mocna stroną ale też nauczyłam się /chyba/ czekać.
W poniedziałek na pewno dostaniesz dobre wieści,wiesz że dobrze jest jak na zimne się dmucha.
Pani doktor wie co robi.Dobrze jest,że nie ma odmy to już dobra nowina .
Trzymaj się cieplutko.
-
Agasiu, bardzo dziękuję.
Jest to wspaniałe, że mając tak trudną sytuację pomagasz nam tu na forum dobrym słowem i radami. :)
Ja jestem z tym spokojnych i cierpliwych, ale lecząc się cierpliwość jest rozciągana to granic 'możliwości'. :)
-
szkoda ze mojemu mężowi sie nie udało a ja tak cierpie
-
Justynko S
Tylko tak mogę w jakiś sposób być blisko z ludźmi w podobnej sytuacji.
Moja córcia ma przerzut do kręgosłupa tak się boję nie wiem co mam robić.Zawsze byłam taka optymistą a tu naprawdę zaczynam wątpić.
Wiem ,wiem nie można tak ale czasami brak już sił.
justyno w na pewno Ci jest ciężko i wierzę,że cierpisz ale jak sama wiesz Twój mąż już nie cierpi trzymaj się dzielnie.
-
Agasiu, myślę o Tobie, chciałabym Ci jakoś pomóc, pocieszyć Cię, napisać coś ‘mądrego’. Jednak nie potrafię pocieszać, nie chcę pisać ‘będzie dobrze’, ponieważ gdy słyszę te słowa to mnie irytuje.
Piszesz, że nie masz siły i że nie można wątpić. Tylko, że to łatwiej powiedzieć niż zrobić, samemu siebie przekonać, 'pozbierać się w sobie'. Dobrze Cię rozumiem.
Ja nie potrzebuję ani współczucia, ani tym bardziej litości. Ale zrozumienia i wysłuchania. Także, jeśli Ci to pomaga to pisz.
A jak ma się Twoja córka? Jeśli możesz i chcesz to pisz.
-
Moje odczucia są podobne też nie potrzebuje tych banalnych słów będzie dobrze,pozytywne myślenie itd.Ja sama wiem doskonale ,że dzięki temu ,że się traktuje intruza jako przeciwnika ,z których staczam czasami nierówna walkę jestem tu i teraz.
Jest w szpitalu właśnie zastanawiają się co dalej? Jutro ma ostatnie naświetlenia.Na razie żadnej poprawy nie widać jedynie co pozytywne to przestało boleć.
Dziękuję Justynko. A Ty jak się czujesz?Dziś niedziela pewnie zaraz odwiedzinki będziesz miała? pozdrawiam ciepło.
-
Hej dziewczyny przepraszam że wejde wam w dyskusje ale Agasiu efekt po radioterrapi jest zawsze po kilkunastu bądź kilkudziesięciu dniach tak mi mówiono.
-
Fajnie że się odezwałaś Elzo im nas więcej tym lepiej.Ja wiem ,że jak to mówi przysłowie nie od razu Kraków zbudowano,ale wiesz jak reaguje chory chciałby od razu tu i teraz.Musze bardzo dużo tłumaczyć ale to dla córki nie pierwszyzna i zna poszczególne etapy po.I w tej chwili uważa,że wszystko już stracone.Bardzo się martwię,bo bardzo osłabła jej siła walki.
-
Czuję się dobrze. Jestem przed chemią. Jeszcze nie wiem kiedy mi ją podadzą.
Organizm zregenerował się po poprzedniej chemii, udało mi się odzyskać kilka straconych kilogramów (aby mieć z czego schudnąć przy następnej chemii ;) ). I to są dobre strony odmy i tego czekania. Wtedy gdy chcieli mi podawać chemię (dwa tygodnie temu) byłam słaba i słabo się zregenerowałam po poprzedniej chemii.
-
Czyli nie ma tego złego .......ale to czekanie ,wierzę jest najgorsze.
Dobrze ,że Twój organizm tak szybko się regeneruje -to w/g mnie bardzo dobry znak.
ja jak przechodziłam chemioterapię to z cyklu na cykl mniej kg a w końcowej fazie 45 kg teraz to powoli nadrabiam.